"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

wtorek, 27 listopada 2007

Miłe i...mniej miłe żyjątka

Przygoda z kominkiem zdarzyła się ponad dwa tygodnie temu, ale nie miałam nawet chwili żeby usiąść i napisać. Postanowiliśmy z Mikiem z okazji oziębienia wypróbować nasz kominek...trochę oszukany, bo na gaz, a nie na drewno. No więc zapaliliśmy płomień, otworzyliśmy wylot do komina...i okazało się że podczas lata w kominie zadomowiły się osy i jedna za drugą zaczęły wylatywać z komina do kominka! Jako że były już zahibernowane na zimę, miały trochę problemu z koordynacją ruchową i większość wpadła prosto do ognia, ale kilka wypełznęło na zewnątrz. Wtedy wcale nie było nam do śmiechu, ale teraz ledwo mogę się powstrzymać, jak myślę o Miku pryskającym do zapalonego kominka łatwopalnym sprayem przeciwko osom i o sobie z gaśnicą przygotowaną do gaszenia ewentualnego pożaru! Na szczęście sytuację dało się opanować i nawet zrobiło się całkiem romantycznie po zlikwidowaniu nieproszonych gości.

Zawsze chciałam mieć karmnik, w związku z czym kupiliśmy jeden i zawiesliśmy na drzewie za domem w zeszłą niedzielę. Przez kilka dni wyglądałam przez okno jak tylko mi się przypomniało żeby sprawdzić czy mamy już jakiś lokatorów. Ptaszków jak na złość nie było, ale ziaren słonecznkikowych w karmniku ubywało, a łupin pod karmnikiem przybywało. W końcu udało mi się wyśłedzić że to nie ptaszki się stołują w naszym karmniku, tylko wiewiórki!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

tez są głodne :)