"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

środa, 15 sierpnia 2012


Wow! Aż mi się nie chce wierzyć że ponad dwa miesiące minęły od mojego ostatniego postu tutaj. No ale nic się nie dzieje! Nadrobimy.

Już nie jestem stażystą; z czego niezmiernie się cieszę

Ostatnie tygodnie pierwszego roku minęły mi dosyć intensywnie… miesiąc nocek a potem onkologia chirurgiczna (jak narazie moja ulubiona dziedzinia).

Chirurgia jest bardzo “hierarchiczną” dziedziną medycyny! Może w Polsce spoglądałabym na to pewnie inaczej… bo w sumie do wszystkich wykładowców/ profesorów zwraca się w “trzeciej osobie”. Tutaj jednak nie jest to obowiązkowe – ale w chiurgii większość osób ma jednak bardzo tradycyjne zasady, i większość chirurgów oczekuje że będzie się im “panować” albo “paniować”. 

W każdym razie cała ta dygresja miała być tylko wprowadzeniem do zmian które zaszły 1 lipca. Jeszcze w czerwcu jak byłam stażystą, to nic tak naprawde nie mogłam sama zrobić bez aprobaty kogoś wyżej ustawionego w “łańcuchu ekologicznym”.  Nawet jesli mój oddział został poproszony o konsultację w jakiejś sprawie, to po zbadaniu pacjenta, jako przedawicielowi najniższego szczebla, często nie przystało mi rozmawiać bezpośrednio z lekarzem prowadzącym… Musiałam korzystać z pośrednictwa starszego rezydenta. A pierwszego lipca wszystko sie zmieniło – mogę podjąć decyzje których jestem pewna samodzielnie, pielęgniarki nie kwestionują moich zaleceń. Normalnie jakby wszystko się zmieniło w ciągu jednej nocy! Zadziwiające!!!

-------------------------------------------------------------

Wow! It’s hard to believe that it’s been over 2 months since my last post here! But no worries! We’ll catch up.

I’m not an intern any more, and I am so glad!!!

Last several weeks of my first year of residency were quite intense; first a month of night float and then surgical oncology rotation (so far my favorite!).

Surgery is a very hierarchical field of medicine. Since I come from Poland, were it’s common practice to address teachers, professors and doctors formally, it shouldn’t surprise me so much. While in most medical fields one may get away with not addressing their superiors “Sir” and “Madame”, in surgery it’s rather expected.

Anyway, this whole digression about hierarchy was only an intro to all the changes that came July 1st.  In June, as an intern, I was not allowed to make any decisions without an approval from somebody higher in the chain of command. Even if my service was consulted for an expert medical opinion, after seeing a patient often I “wasn’t worthy” to talk to the attending (“the boss”)… I had to use an upper level resident as a messenger.
And everything has changed on July 1st – now I can make my own choices, and my own medical decisions, if I’m sure of them. I still have to run it by the boss (at some point); And the nurses are not questioning my every order.
It’s as if everything has changed overnight! Peculiar!!!