"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

czwartek, 16 sierpnia 2007

Naprawdę będę lekarzem!!!


Jakoś wcale nie czułam się jak w szkole medycznej przez pierwsze dni tej ‘Orientation’. Nowi ludzie, nowe miejsca, ale jakoś tak nie docierało to do mnie jeszcze. Mała zmiana nastąpiła już wczoraj. Z samego rana rozdawali nam notatki/ skrypty do pierwszego bloku w czasie którego będziemy mieli 3 przedmioty! Wyobraźcie sobie moje zdumienie, kiedy odebrałam ponad półmetrowy i ponad 4 kilogramowy stos 1400 !!! stron suchej wiedzy!

Później mieliśmy wykład na temat profesjonalizmu w medycnie. Zanim rozpoczęliśmy dyskusję obejrzeliśmy krótki film dokumentalny; w tym filmie ojciec który stracił małego synka w wyniku błędu w sztuce lekarskiej przemawiał do lekarzy z tego ‘feralnego’ szpitala. Duże audytorium, przyciemnione światła, przed nami tylko ogromny ekran i ten zdesperowany człowiek przemawia do nas w drugiej osobie! Naprawdę czułam się jakby każde słowo było skierowane właśnie do mnie!

Dzisiaj jednak rzeczywistość szkoły medycznej dotarła do mnie jeszcze bardziej wybitnie. Właśnie dzisiaj odbywała się uroczysta inauguracja, tzw: White Coat Ceremony, na której zostały nam wręczone białe fartuchy lekarskie. Nie przypuszczałam że będzie to wyniosłe wydarzenie. Spotkała mnie jednak miła i niezwykle emocjonalna niespodzianka. Jako że program naszej szkoły został w ostatnich latach zmodyfikowany tak żebyśmy jak najwcześniej stykali się z klinicznym aspektem medycyny, zaczniemy widywać pacjętów już w przyszłym miesiącu. W związku z tym będą nas obowiązywały te same standardy i zasady co każdego lekarza. Dlatego też, ku naszemu zaskoczeniu, tuz po odebraniu fartuchów, składaliśmy przysięgę Hipokratesa! I naprawdę uświadomiłam sobie że to naprawdę się dzieje, że jestem w szkole medcznej, że kiedyś będę lekarzem, i że spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność (na którą nie byłam gotowa aż do momentu odebrania dyplomu).

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

6 rocznica

Dzisiaj mija 6 lat od mojego przylotu do Stanów. Nigdy bym wtedy nie pomyślała że tak to wszystko się ułoży. Przyleciałam z zamiarem oderwania się na rok od polskiej rzeczywistości, podszlifowania języka, zobaczenia kawałka świata...ale absolutnie nie miałam zamiaru zostawać. Ale jak to w życiu bywa...niespodzianki na każdym kroku i o zaplanowaniu wszystkich punktów programu nie ma mowy.Tak więc w szóstą rocznicę przybycia do Ameryki mija tydzień od kiedy przeprowadziłam się do mojego pierwszego domu (który formalnie przez następne 30 lat nie będzie naszą tylko bankową własnością). Również dzisiaj, w szóstą rocznię początku nowego etapu w życiu, rozpoczynam kolejny rodział życia – pierwszy dzień szkoły medycznej! Narazie jest miło i bezstresowo! Cały pierwszy tydzień to spotkania wprowadzające, zapoznawcze, socjalizujące etc. Pełną parą zacznie się dopiero za tydzień. Uciekam teraz spać, a następnym razem będzie wiecej o wakacjach w Vegas i o przeprowadzce.