"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

niedziela, 5 listopada 2006

Święta, ida święta...

Dopiero początek listopada, a ja już jestem myślami przy świętach. Ale to chyba nic złego, bo czas leci jak szalony i zanim się obejrzę choinkowe światełka rozświetlą nasz pokój (normalnie napisałabym ‘zapach świerku’ ale przy moim Miku i jego różnych alergiach nie na ma to szans). A poza tym te moje ‘świąteczne’ marzenia są jak najbardziej usprawiedliwione. Już po Halloween, do świąt dziękczynienia już tylko dwa tygodnie...i jak co roku w ‘podziękczynny’ piątek wieczorem zacznę pisać listy swiąteczne. Rodzice już prezent świąteczny dostali...prawie dwa tygodnie temu. Wcześnie, ale był dosyć nietypowy i nie chciałam rodziców/ a szczególnie mamy zaskoczyć w Wigilię. Moi rodzice zawsze dbali o to żebyśmy razem z siostrą mogły jechać na wakacje, kupiś sobie nowe buty, kurtke...a sami zawsze byli na końcu. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz byli na wakacjach. Postanowiliśmy więc z Mikiem zrobić im prezent jakiego nigdy nie mieli i...opłaciliśmy im weekend w hotelu we Wrocławiu w okresie sylwestrowym. Żadne z rodziców nie było nigdy we Wrocławiu. Ucieszyli się i wzruszyli niesamowicie! Szkoda że mogłam tylko przez telefon usłyszeć ich radość.

Przeglądam katalogi wysyłkowe i robię listy prezentów dla pozostałych...i wyczekuję z utęsknieniem naszych własnych wakacji...Urlop w pracy już załatwiony, noclegi zarezerwowane! Jedziemy z Mikiem na tydzień do Mont Tremblant – mejscowości narciarskiej w Quebecu w Kanadzie. Nie byliśmy na wspólnych wakacjach od naszego zeszłorocznego pobytu w Polsce. Nie mogę się doczekać wspólnych wieczorów, beztroskich dni, i śniegu, i prawdziwej zimy...i po prostu bycia RAZEM.

A tymczasem koniec marzycielstwa i fantazjowania.
Jutro znowu poniedziałek...