"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

wtorek, 11 grudnia 2007

Syzyfowe prace

Liście to można grabić i grabić w nieskończoność. Zaczęły lecieć z drzew tuż przed świętem dziękczynienia. Normalnie to byśmy poczekali aż wszystkie opadną, ale wujostwo przychodziło na obiad, więc trzeba było ogarnąć trochę podwórko i dobre wrażenie zrobić. Spędziliśmy na grabieniu okolo 6 godzin i okazało się że zrobiliśmy niewiele ponad połowę. Ale padaliśmy ze zmęczenia, więc doszliśmy do wniosku że skończymy kiedy indziej. W tygodniu późno wracamy do domu, więc zostają weekendy.
W kolejny weekend mieliśmy (w końcu po 4 miesiącach od przeprowadzki) parapetówę. Goście mieli przyjść oglądać dom, więc postanowiliśmy skończyć to grabienie...albo raczej zacząć od nowa, bo jak nowe liście opadły, to wcale nie widać tego grabienia. Zrobililiśmy większość placu za domem, i calkowicie przed domem...a dzisiaj znowu jakby pole grabi nie widziało nie wiadomo jak długo. Ale już po pierwszym śniegu (lichym bo lichym, ale zawsze to śnieg), i pogoda w kartke więc chyba ciąg dalszy będzie musiał poczekać do wiosny...a może do tego czasu gleba nam się ulepszy, i grabienia będzie mniej?
Jeszcze tylko tydzień laboratorium z anatmomii. Cieszę się niezmiernie tą wizją, ale do tego czasu nauki po uszy, a mobilizacji coraz mniej...no ale jakoś sie doczekam i nauczę. A tymczasem dzisiaj na warsztatach nauczyłam się zakładać gips i opatrunki usztywniające. Świat postępuje nieubłagalnie – już nawet gips nie jest z gipsu, tylko z ‘fiberglass’.

Brak komentarzy: