"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

poniedziałek, 29 października 2012

Yellowstone – 25-26 wrzesień/ September 25-26th


Mój małżonek nie był wielkim fanem przeznaczenia “aż dwóch dni” na Yellowstone. No bo ile czasu potrzeba na przejechanie przez park i na oglądanie drzew, źródełek i od czasu do czasu jakiegoś żyjątka?  Okazało się że dwa dni zaletwie wystarczyło na obejrzenie cząstki tego niesamowitego miejsca. I dobrze – nasze apetyty zostały zaostrzone na kolejną wyprawę.

Po raz pierwszy w życiu widziałam Mika tak zafascynowanego naturą. Ale inaczej się nie dało. Za każdym zakrętem czekała na nas nowa niespodzianka – gorące źródła, gejzery, wodospady, wulkany błotne, fumarole... Róźnica wzniesień w parku jest spora – tak więc w zaleźności od wyskości rośliny róźniły się od stepowych traw, po bujne drzewa. Kilka razy spotkaliśmy się oko w oko z bizonami i wapiti, raz z całkiem bliska zobaczyliśmy łosia, a podczas naszej przejażdzki konnej w oddali na wzgórzu widzieliśmy niedźwiedzia grizzly.

Co tu dużo pisać – słowa są zbyt małe żeby wyrazić piękno tego miejsca.
--------------------
My husband was not a fan of spending “entire two days” in Yellowstone, when we first started planning this vacation. How much time does one need to drive through a forest and look at streams, trees and animals (if they are lucky)? It turned out that time was barely enough to see a small fraction of this extraordinary place. That’s fine though, it was enough to whet our appetites to come back here again!!!

For the first time ever, I saw Mike so taken aback by the nature. But there was no other possibility. This place was truly magical. Every turn in the road brought a new surprise – hot springs, geysers, waterfalls, mud volcanoes, fumaroles (or steaming pots)… Elevation difference in the park is quite significant, so depending on the altitude the flora ranged from shrubs and grasses to leafy and pine trees. Countless times we met eye to eye with American Bisons and elks. Once we run into a moose, and during our horseback expedition, we spotted a black bear up in the mountains. 

The words are too small to express the beauty of that place.




Pole pełne fumaroli / Field full of fumaroles

Wielki Kanion Yellowstone/ Grand Canyon of Yellowstone

Kontemplacja źródła Grand Prismatic / Contemplating Grand Prismatic Hot Spring



Gorące siarkowe źródła / Hot sulphur Mammoth Spring

Wulkan blotny/ Mud vulcano

Wczesny poranek w Yellowstone/ Early morning in Yellowstone


Bizon zabłąkany na parkingu/ Bison lost at the parking lot

stado bizonów / flock of bisons

wieczorna kąpiel wapiti / Elk's evening swim

2 komentarze:

em. pisze...

Podroz godna pozazdroszczenia ! :-)

Pozdrawiam.

thern pisze...

piękna ta podróż! Zdjęcia już widziałam wcześniej, ale teraz, jak czytam opowieść, to od razu lepiej- jakbym tam była!
PS. jak Ty dodajesz zdjęcia, ze da się potem na nie kliknąć i się powiększają? Ja tego nie umiem, moje są ciągle małe:(
Przeniosłam się też na blogspota, bo na tym blog.pl już dostawałam białej gorączki..