"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

wtorek, 29 maja 2012




Wow! A ja myślałam że mój małżonek się postarał przy naszych zaręczynach!

A było to tak...
Znaliśmy się niewiele ponad miesiąc.
Wracamy z weekendu and oceanem. Stoimy w paskudnym korku na autostradzie i ruszamy się 20 mil na godzinę.
Mike: Co byś powiedziała gdybym się Tobie oświadczył?
Ja: Co?! Prosisz mnie o rękę?
Mike: Pytam się co byś powiedziała gdybym Cię poprosił.
Ja: No to prosisz mnie... i co tak w korku, i bez pierścionka?!
Mike: No już jak mam się wykosztować to wolałabym wiedzieć czy warto... (i śmieje się).

Trzy miesiące później, poleciał ze mną do Polski i poprosił mojego tatę o moją rękę (po Polsku). Pozwolenie oczywiście uzyskał i... następnego dnia oświadczył mi się z pierścionkiem, na kolanku przy okazji obiadu z moimi bliskimi i przyjaciółmi.

Tak mi się zebrało na wspominki, jak zobaczyłam ten filmik na youtubie ;).

-------------------------------------------------

Wow! And I thought that my husband was super inventive with our engagement!

So here it goes.
We'd known each other a little bit over a month.
We were driving home from a weekend at the ocean, stuck in a terrible traffic on an interstate, moving about 20 miles per hour.
Mike: What would you say if I proposed to you?
Me: What?! Are you asking me to marry you?
Mike: I'm asking what you'd say if I did.
Me: So you are asking to marry me! Like that?! In the traffic, with no ring?
Mike: I'd rather know before I spend all the money... (and he laughed).

There months later he flew back to Poland with me and asked my father (in Polish!!!)  for a permission to marry me. The permission was obviously granted and the following day he proposed to me on his knee, with a beautiful ring, at the dinner with my relatives and friends.

I guess I got a little sentimental after I saw that video on youtube :).



4 komentarze:

Kliniczny pisze...

Ciekawy blog. Coś mi się wydaje że będę tutaj częściej władać! Służba zdrowia w Szwecji dużo się różni od tej w USA, ale widzę że kilka wspólnych aspektów też się znajdzie.
Klinicznny.blogspot.com

thern pisze...

widziałam też ten filmik na youtube, jest naprawde niesamowity! ale się facet postarał:)
Ale z Mikiem tez nie było źle! Ja pamiętam, jak mnie przez telefon się pytał, czy tak może być po polsku, czy dobrze mówi:)))

K. pisze...

dał facet czadu, to prawda.
Ale chyba każda kobieta, która miała okazję usłyszeć: "wyjdziesz za mnie?", może uważać ten moment za jak najbardziej wyjątkowy :)

ruda pisze...

hah, szybki Bill z Twojego Mike'a :D