No i mam już za sobą trzy miesiące rezydentury. Przez ostatni miesiąc pracowałam na intensywnej terapii traumatyczno-chirurgicznej. Ogólnie moje odczucia były podobne jak rok temu w czasie mojego fakultetu na OIOMie. Bardzo mi odpowiada taki szaleńczy tryb życia, gdzie wszystko może zmienić się z minuty na minutę, gdzie decyzje trzeba podjąć w ułamku sekundy, bo przecież każda chwila się liczy kiedy komuś zatrzyma się serce, albo dołączenie od wentylatora się nie powiedzie.
Jednak tegoroczne doświadczenie róźniło się zdecyowanie od tego studenckiego, jeśli chodzi o umiejętności praktyczne. Jako student musiałam zrozumieć fizjologię i process patalogiczy odpowiedzialny za dany problem medyczny. Teraz jako lekarz, oprócz przepisania odpowiednich lekarstw, często musiałam rozmawiać z bliskimi moich pacjentów, że niestety pomimo naszych usilnych starań mama, babcia, siostra czy córka mogą nie wyjść z choroby czy urazu. No i przede wszystkim jak któryś z moich pacjentów wymagał jakiś inwazyjnych interwencji, to musiałam stanąć na wysokości zadania i zrobić co trzeba. Tak więc mam już na swoim kącie całkiem pokaźną liczbę procedur takich jak wkłuć tętnicznych, wziernikowanie oskrzeli, wprowadzanie drenu w celu odbarczenia odmy płucnej. Najbardziej stresującą interwencją jest jednak dla mnie wkłucie centralne… do żyły szyjnej lub podobojczykowej. Niby że robi się przy użyciu monitora ultradzwiękowego/ sonogramu, ale i tak jest to niezwykle ryzykowne. Gdy po raz pierwszy robiłam wkłucie do żyły szyjnej, to tak się pociłam z obawy przed spowodowaniem odmy płucnej, że jak w końcu pozbyłam się sterylnego fartucha to wyglądałam jakbym zlała się z wrażenia… teraz nadal się pocę, ale już mniej intensywnie! ☺
---------------------------------------------------------------
I can’t believe three months of my residency have passed. Last month I worked at the surgical trauma ICU (STICU). My experience was very similar to that from my senior ICU elective last year. I love this life on the edge, where things can go south in the matter of minutes, and where decisions have to be made in seconds… because every moment counts when somebody’s heart has stopped or weaning of ventilator had failed.
However this year’s experience was quite different from the one I had a student when it comes to practical skills. As a student I had to understand physiology and pathological processes that made my patients sick. Now, as a doctor, not only had I put orders for appropriate medicines and correct doses, but often times I had to notify families that despite our efforts we might not be able to save their mother, grandma, sister or daughter.
And finally if one of my patients required aggressive treatment measures involving procedures, I had to face the challenge and do what needed to be done. And so, having spent my month in the ICU, I know how to start arterial lines, how to do bronchoscopy or put in a chest tube to treat pneumothorax. The most innerving procedure of all, however, is putting in central lines (internal jugular or subclavian vein lines). Most of these lines are done with direct visualization with an ultrasound machine… but they are still nerve wrecking. When I was putting in my first IJ, I sweat so much out of fear of giving my patient a pnumo (pneumothorax), that after I removed my sterile gown, I looked as if I had peed my pants. Now I still sweat… b
"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)
3 komentarze:
cos wiem na temat na intensywnej terapii...stres niesamowity
zycze powodzenia
sters ale też co chwile jakieś małe zwycięstwa:)
stres - chciałam napisać:)
Prześlij komentarz