"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

czwartek, 16 czerwca 2011

W Ameryce wszędzie jeździ się samochodem; no może nie w dużych miastach. Ale na takiej „suburbii“ jak ja, to inaczej się nie da – bo nawet jakby chciało się iść gdzieś na piechotę, to trzeba być wyjątkowo odważnym, albo… nie chcieć żyć. Chodników tutaj jak na receptę, a nawet jak są to potrafią skończyć się ot tak, poprostu…
No ale ten post nie miał być o chodnikach tylko o parkingach. Więszość ludzi już tak ma że parkuje jak najbliżej wejścia. Ile razy zajeżdżam na ogromny parking przy centrum handlowym, kinie czy szkole oczywiście największa kumulacja samochodów jest przy samym budynku. Ale raz na jakiś czas zdarza mi się zobaczyć jakiś samotny samochód na burym końcu. Zawsze sobie myślałam co to za dziwak parkuje tak daleko – skoro i tak już przyjechał samochodem, to po co dokłada sobie ze 200 m. spaceru? A teraz już wiem – bo sama stałam się takim dziwakiem! A to wszystko dlatego że ludzie nie szanują samochodów – ani swoich ani tym bardziej innych. Miałam mojego superowskiego Mini przez dwa albo trzy dni, i dopatrzyłam się wgięcia na drzwiach, bo oczywiście jakiemuś idiocie, który zaparkował obok mnie albo drzwi się wymknęły z ręki jak wysiadał, albo kosz zakupowy nie zmieścił się między dwoma pojazadmi.
W każdym razie wczoraj pojechałam do dealera i na moim autku po małej kosmetyce nie ma ani śladu wgniecenia. Ale żeby znowu nie paść ofiarą czyjegoś niedbalstwa, parkuję w najdalszym rogu parkingu i nadrabiam fakt że w zeszłym miesiącu zrezygnowałam z członkowstwa na siłowni ☺

----------------
In America people drive everywhere; maybe with an exception of big cities. But when somebody lives in the suburbs, like I do, there isn’t much choice left. To walk anywhere, one has to be either exceptionally brave or… doesn’t want to live. You can hardly find any sidewalks, and if you are lucky enough to find one… it just ends at some point and you are left to your own devices.
Anyway, this blog entry was not supposed to be about sidewalks, but about parking. Most people like parking close to an entrance. Whenever I go come to a large parking lot outside of a mall, movie theater or a school, all the cars are cumulated close to the buildings. Every now and then, though, I happen to see an odd car in the farthest spot of the lot. I always thought: „What a goober would drive somewhere and park so far away“? Now I know, because I became such a goofball. And the reason for it was that people don’t respect cars. I had my Mini for two or three days when I noticed a dent on its side. Of course some idiot who parked next too me either by accident let his door hit my car or his shopping cart didn’t fit in between two cars.
Yesterday I took my car to a service point and after little cosmetics you can barely see a mark after the dent. In order not be become a victim of somebody’s carelessness again, I park my Mini in the very end of parking lots and I’m making up for the fact that I cancelled my gym membership last month ☺.

4 komentarze:

Lois B pisze...

You're so right about us not walking and not having sidewalks. One of the things I love about Poznan is that things are close enough that I can walk and the public transportation is fantastic!

I'm glad they were able to mend your car.

laura pisze...

Podobnie jest we Wloszech, po prostu w pewnym momencie chodniki sie koncza :) Dziwilo mnie to na poczatku i zdarzalo mi sie szukac tych chodnikow-bezskutecznie ;)
pozdrawiam

thern pisze...

a ja myślałąm, że ci którzy parkują daleko, to po to aby się chociaż trochę przejsć:) no ale chyba Amerykanie nie przepadaja za chodzeniem, co można zauważyć w wielu miejscach, gdzie można dojechać do okienka samochodem- nie tylko McDonald ale i bank i apteka.

anka2011 pisze...

Czesto takimi przezornymi kierowcami sa pracownicy sklepow. Ich samochod jest na parkingu 8 godzin lub dluzej co zwieksza szanse na zniszczenia.