"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

niedziela, 1 maja 2011

Po raz pierwszy od 10 lat miałam okazję spędzić wielkanoc z rodzinką w Polsce. Jak to na polskich świętach było zdecydowanie za dużo obżarstwa! W sumie całe dwa dni spędzone za stołem. W lany poniedziałek nawet nie zmoczyli mnie porządnie - choć muszę zaznaczyć że unikałam wychodzenia z domu jak się dało!

W Kościele zrobiłam zdjęcie koszyczkom wielkanocnym – głównie po to żeby moi angielskojęzyczni czytelnicy zobaczyli co to za zwyczaj. W Stanach nie ma zwyczaju święconek, chociaż w jednym z kościołów katolickich kiedyś słyszałam ogłoszenie że dla tych którzy uznają tę „wschodnio-europejską tradycję“ w sobotę wielkanocną odbędzie się poświęcenie pokarmów.

Z tego co wiem to Polska jest jednym z nielicznych krajów które świętują poniedziałek wielkanocny. U nas polewa się wodą - szkoda że staje się to pretekstem do bezmyślnego chamskiego zachowania (dawno temu miałam wątpliwą przyjemność oberwania w głowę torebką foliową z wodą wyrzuconą z 4 piętra); a w Stanach w miastach gdzie są spore zbiorowiska Polaków, w ten dzień – zwanym Dyngus Day zazwyczaj odbywają się polskie pikniki i festyny z ludową muzyką i tańcami (np. polka) i… nie brakuje pijaństwa. Ja nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w takich dyngusowych uroczystościach, ale jakoś nie czuję się jakby mi coś szczególnego umykało.

No a z komercyjnego punktu widzenia Wielkanoc w Polsce wygląda zupełnie tak samo jak wszędzie indziej – nie brakuje zajączków i pisanek. W poznańskim Starym Browarze aż roiło się od zajączków do koloru, do wyboru. A w jedną sobotę urządzali nawet festyn wielkanocny dla dzieci, podczas którego maluchy same mogły pomalować zajączki według własnych upodobań.

---------------------------

For the first time in 10 years I had a chance to spend Easter with my family in Poland. As it is usually the case with Polish holidays, there was too much food and too much gluttony; two straight days – Sunday and Monday spent at the table!

One of the unique Polish Easter traditions is blessing of the foods on Good Saturday. In the old times it was customary to bless smoked or roasted lamb; in modern times people usually put in their small baskets (called „swieconka“) sausage, bread, eggs and… a small lamb made of sugar or pastry. Almost everybody goes to church with their little baskets. There is no set time when a priest blesses the food. People just come to church throughout the day and as soon as the table gets full of “swieconkas”, they get blessed and… it’s only 5-10 minutes before the table gets filled with new foods waiting for the blessing. In all my years in the U.S. I’ve only been to one Catholic Church that offered blessing of the foods "to those who recognized that Eastern European tradition” on Good Saturday.

Easter Monday in Poland is called “Śmingus Dyngus“ and it is customary to sprinkle others with water. Often young, brainless guys take an advantage of this tradition and pour whole buckets of water on passer-bys. Long time ago I was unlucky enough to have a plastic bag fillled with water dropped on my head from the 4th floor window. Oh boy, it didn’t feel good!!! This year I didn’t even get wet on Easter Monday, but I have to make a disclaimer that I avoided leaving the house by any means.

From a commercial point of view Polish Easter is not much different from Easter in America – there are Easter eggs and bunnies all over the place. In one of the shopping malls in Poznań called Stary Browar (The Old Brewery) they had quite an exibit with all kinds of cute bunnies. They also had an event for kids, where they could paint and decorate their own Easter bunnies

"święconka" / Easter basket

Church table full of "święconkas" waiting for the blessing

Poznański zajączek z koziołkami / Poznań bunny with the goats

Zajączki przed Starym Browarem / Bunnies outside of the shopping mall

Wiem że to zdjęcie jest nieostre. To są zajączki czekające na pomalowanie przez maluchy
I know this image is not sharp. These are the bunnies waiting to be painted by kids

1 komentarz:

thern pisze...

zajączek z koziołkami- super!:)
We Włoszech też się nie święci koszyków i nie ma Dyngusa. Za to w drugi dzień świąt wszyscy się piknikują :)