Dzisiaj bedzie bez polskich liter - a to dlatego ze pisze z komputera bibliotecznego ktory nie ma polskiej czcionki.
Od tygodnia jestem z powrotem w domu. Oj co to byl za tydzien... Bardzo szybko musialam przestawic sie z blogiego "polrobstwa" (nie moge nazwac mojego pobytu w Polsce "nierobstwem" bo jednak pracowalam; chociaz bez normowanych godzin pracy i bezstresowo), na pelne obroty w kazdym tego slowa znaczeniu!
Najpierw przez dwa dni latalam jak kot z pecherzem (nigdy nie zastanawialam sie nad tym wyrazeniem, ale nie ma ono za wiele sensu) zeby porobic sobie wszystkie potrzebne badania, szczepionki, zdjecia, odciski palcow, testy na zawartosc narkotykow w moczu itp., i zeby na czas dostarczyc do kadr wszystkie papiery w sprawie mojego przyszlego zatrudniednia. A pozniej przez 4 dni odbywalam szkolenia wymagane zanim rozpoczne prace w lipcu. Pomimo ze dyplom odbieram dopiero za 11 dni, to na moich obydwoch certyfikatach (ACSL - Advanced Cardiac Life Support/ Zaawansowany Kurs Pierwszej Pomocy, i ATLS - Advanced Trauma Life Support/ Zaawansowane Zabiegi Ratunkowe po Urazach) figuruje juz jako Dr. KTM, albo raczej KTM,MD (bo tutaj tytul dodaje sie po nazwisku). Teraz oficjalnie jestem uprawniona aby zaaplikowac pacjentowi z atakiem serca zastrzyki z adrenaliny, albo zeby zaintubowac kogos z "trudna droga oddechowa", otrzymujac chirurgiczny dostep przez otwor w szyi. Miejmy nadzieje nie bede musia uzywac tych umiejetnosci na ulicy czy w restauracji, ale jedno jest pewne... jest szansa na zakonczenie moich koszmarow nocnych o tym jak lece samolotem, i musze sie podniesc w odopwiedzi na ogloszenie stewardesy "czy jest na pokladzie lekarz?" :).
Zostaly mi jeszcze niecale trzy dni wykladow i pogadanek... i koniec! Bede mogla oficjalnie rozpoczac akcje "sprzatania domu" i przygotowania na wizytacje rodzicow, babci i tesciow ;).
------------------------------
I've been at home for a little bit over a week now... and it's been a week from hell!
sIt was extremely hard to switch from my relaxed "half-laziness" ( it would be a lie to call my time in Poland "laziness". After all I worked, but on my own terms, and in my own time) into a full-speed marathon mode.
For the first two days I was running around like crazy trying to get my health exam, urine drug screen, vaccines, chest X-ray, fingerprinting and tones of paperwork required for my future employment, and deliver it to HR before the deadline (which happened to be 3 days after my return from Europe). Then for another 4 days I was stuck in class getting certifications required before I start my job in July. Despite that I'm graduating in 11 days, the course providers gave me the benefit of the doubt and on both of my certificates (ACLS - Advanced Cardiac Life Support, and ATLS - Advanced Trauma Life Support) I'm listed as KTM, MD :). Now I'm officially allowed do order adrenaline for a patient with a heart attack, or obtain a surgical airway on a person who can't be intubated in a "traditional way". I hope I will not have to use these privileges any time soon or in a street or a restaurant, but one thing is certain... there is a hope that my nightmares about being on the plane having to respond to a PA announcement "Is there a doctor on the plane" will finally end! ;)
I still have 2,5 days of lectures and workshops left, and then I will officially begin "House Cleaning" project before my parents, grandma and in-laws arrive next week!
"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)
1 komentarz:
jak to zleciało, te Twoje studia...!!! Dopiero co je zaczynałaś a już koniec:) Gratuluję, że dałaś radę!
To jak masz jeszcze kilka dni wolnych do przyjazdu rodziny, odpoczywaj!
Prześlij komentarz