"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

niedziela, 5 grudnia 2010

Tak jak obiecałam teraz kolej na St. Louis w stanie Missouri.

Być może komuś zrodziło się pytanie czemu, na litość boską, wpadłam na pomysł żeby wysyłać podanie o pracę do St. Louis. Jasne że lepiej byłoby się nie przeprowadzać, a jak już trzeba będzie to gdzieś bliżej, a nie przez połowę Ameryki. St. Louis znalazło się na mojej liście ze względu na to, że sporo się dzieje tam własnie w Mikowej branży, więc jak już by trzeba było pakować walizki, to Mike by mógł tam znaleźć pracę bez problemu. Więc gdy tylko zostalam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, to postanowiłam polecieć i… dodać kolejne miasto do mojej listy podbojów geograficznych.



Miasto leży nad rzeką Missisipi i słynie ze swojego ogromnego łuku, który ma 630 stóp/ 192 m. wysokości. Został wybudowany w latach ’60. Już kilka razy na Discovery oglądałam film dokumentalny o tym jak budowali tego olbrzyma. Raz nawet widziałam go z powietrza, przy okazji przesiadki samolotowej w St. Louis. No a teraz, oprócz głównego celu mojej podróży – rozmowy kwalifikacyjnej, w końcu mogłam zobaczyć ten łuk z bliska, dotknąć go i wjechać malutkim wagonikiem na sam szczyt i zobaczyć panoramę miasta, stanu Missouri i sąsiedniego stanu Illinois. Jako że moja wizyta przypadła w środku tygodnia i w mało atrakcyjnym czasie (bo pod koniec listopada), to nie było kolejek żeby wjechać na łuk. Tak więc w moim wagoniku siedziałam tylko ja i starsze małżeństwo. Ale w okresie szczytu turystycznego, podobno do tej malutkiej przestrzeni (chyba nie przesadzę jeśli porównam ją wielkością do „malucha“) potrafią upchać 5 osób. Widoki były pierwszorzędne no i udało mi się „odhaczyć“ ten łuk na liście rzeczy do zobaczenia.


(to jest wnętrze malutkiego wagonika)


(a tu wagonik z pasażerami, którzy bez wątpienia nie mają klastrofobii)

Widoki jak widać były pierwszorzędne.






(To jest widok łuku z mojego pokoju hotelowego)

Oprócz tego odwiedziłam browar Budweisera. Nie jestem zwolenniczką tego piwa, ani większości amerykańskich w rzeczy samej, ale sama wizyta w browarze była super. Udało mi się zobaczyć od zaplecza cały proces prodkucyjny od warzenia chmielu, przez pasteryzację, do rozlewania w puszki i butelki. No i nawet skosztowałam trochę dopiero co zrobionego piwa, prosto z ogromnego zbiornika.


(tutaj nalewają mi piwka prosto ze zbiornika. Wyglądam trochę jak wypłoch w tej czapce i goglach ochronnych, ale to był warunek wejścia na halę produkcyjną)

No i jeszcze jedna ciekawostka na temat St. Louis.
Jedną z moich ulubionych szybkich restauracji (celowo nie użyłam słowa „fastfood“) jest Panera Bread - taka fuzja między piekarnią, cukiernią, kawiarnią i barem kanapkowo-sałatkowym. Zimą uwielbiam ich duży wybór smakowitych zup, chleb dorównuje smakowo polskiemu, no i wszyskto jest świeże i zdrowe. W całej Ameryce Panera Bread nazywa się właśnie „Panera Bread“, ale nie w St. Louis. Jako że ta sieć restauracji narodziła się właśnie w tym mieście, to dla upamiętnienia lokalnie zachowali oryginalną nazwę „St. Louis Bread Company“.


(To jest zdjęcie "Panery" w St. Louis)


(A tak wygląda "Panera" w reszcie Ameryki)

1 komentarz:

thern pisze...

super to St. Louis:)) szczegolnie ten łuk. Ale nie wiem czy odważyłabym się na taki wagonik....