"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

poniedziałek, 14 lutego 2011

Chciałam jeszcze tej zimy jechać na narty, ale wygląda na to że już nic z tego nie wyjdzie. Wiosna się zrobiła u nas na całego; temperatury w ciągu dnia często sięgają 15 stopni, ptaszki świergoczą, pierwsze pędy krokusów przebijają się przez zwietrzałą ziemię. Czas najwyższy zarać się za prace ogrodowe, a nie uważać żeby nie połamać sobie nóg na stokach pokrytych "rozwilżonym śniegiem".

Tak więc w miniony weekend zabraliśmy się z Mikiem za grabienie „kulek“.



Rośnie sobie u nas za domem kilka monumentalnych drzew, ktore wyglądaja trochę jak klon, ale nie ma „nosków“, które jako małe dzieci każdy lubił sobie naklejać na nos, tylko produkują tysiące kulek, które w okresie zimowym całkowicie zawalają nasze podwórko. Pomyśleliśmy sobie z Mikiem że pewnie uzbiera się tych kulek ze 3 worki. Cztery godziny później okazało się że napełniliśmy 15 worków! Chyba nie muszę dodawać że nasze plecy bardzo dobitnie to odczuły następnego dnia.

Postanowiłam się dowiedzieć co to za upierdliwe drzewo produkuje takie ilości tych nikomu do szczęścia niepotrzebnych kolczatych szyszek. Tak więc przy pomocy google udało mi się ustalić że owe drzewo, wyglądające jak klon, z kulkami jak platan, nayzwa się „ambrowiec amerykański“/ „American sweetgum“ (Liquidambar styraciflua) i jest dosyć typowe dla klimatu wschodnio-południowych stanów. Wygląda na to że Virginia stanowi północna granicę teryterium o klimacie przyjaznym temu gatunkowi. I pomyśleć że gdybyśmy mieszkali nieco dalej na północ, nasze „życie ogrodnicze“ byłoby o tyle mniej skomplikowane!

2 komentarze:

thern pisze...

znam te drzewa i bardzo lubię:) Pierwszy raz widziałam właśnie w VA, rosły za domem Johnsonow. Potem wypatrzyłam je we Wrocławiu- była jedna ulica wysadzana tymi platanami. Tutaj w Rzymie jest ich mnóstwo, rosną np wzdłuż bardzo długiej ulicy w centrum, która biegnie wzdłuż rzeki. Mi te kulki się podobają a do tego drzewa mają taką dziwną korę, jakby w łaty..

madkasia pisze...

Platany to co innego niż te drzewa co są u mnie za domem, i u Johnsonów. To właśnie platany mają tę dziwaczną korę. A te ambrowce to takie jak klony... tylko te kulki nikomu niepotrzebne do szczęścia...