Postanowiliśmy również wybrać się do Zakopanego na narty. Narty nie doszły do skutku, bo jak popatrzyliśmy na sprzęt do wyporzyczenia to zrezygnowaliśmy… kiedyś będziemy się musieli dorobić własnego sprzętu w Polsce – bo targać narty samolotem w tę i z powrotem to trochę się nie opłaca. O mały włos i Zakopane nie dszło do skutku… bo na dzień przed wyjazdem dostałam rewolucji żołądkowej jakiej jeszcze nie doświadczyłam w życiu. No ale tak to bywa jak się za dużo wina na weselu połączy z „jelitówką“ podłapaną od taty! Sama nie wiem czy dolegliwości przeszły same z siebie czy ze strachu przed wizją wizyty na Skierniewickim pogotowiu. W każdym razie po 24 godzinach bycia ledwo żywą, poczułam się na tyle dobrze że zdecydowaliśmy się jechać na nasze górskie wakacje. A prawdziwa góralska kwaśnica i goloneczka prosto z grila uzdrowiła mój zmarnowany żołądek na dobre!
Udało mi się zobaczyć Morskie Oko zimą, i choć wyglądało przeuroczo, to jednak latem zdecydowanie robi większe wrażenie.
Grubość lodu na jeziorze sięga 1,5 m. tak więc bez obawy można wybrać się na drugi brzeg.
W odróżnieniu od Kasprowego Wierchu – widoki prawie jak w Himalajach, dosłownie i przenośni zapierają dech w piersiach (bo przy -15 stopniach Celsjusza, powietrze na tej wysokości jest jeszcze cieńsze niż w bardziej umiarkowanych temperaturach).
1 komentarz:
mimo tego 1,5 metra lodu to chyba bym trochę drżała aby przejśc na drugą stronę..
Prześlij komentarz