Przez większość życia mieszkałam w bloku. Jak byłam dzieckiem to nie mogłam zrozumieć fantazjowania moich rodziców na temat domku z marzeń. Dla mnie mieszkanie wydawało się idealnym rozwiązaniem – nigdy nie brakowało mi towarzystwa do zabawy; jak to się mówi dzieci w sąsiedztwie było do wyboru, do koloru.
Jednak jako to bywa na stare lata ☺, i mi i Mikowi zamarzył się dom, i w końcu trzy lata temu życie tak się ułożyło że mogliśmy wprowadzić się do naszego pierwszego domku, albo raczej domiska… bo wg mnie jest zdecydowanie za duży na nasze potrzeby. Choć jak będziemy mieli dzieci, to dodatkowa przestrzeń przyda się. Głównymi powodami dla zakupu tego właśnie domu było to że nam się podobał, i że był w wyjątkowo dobrym stanie, i można było się do niego wprowadzić bez żadnego naprawiania, malowania itd.
Po trzech latach zdałam sobie jednak sprawe, że jak mieszka się we własnym domu, to zawsze znajdzie się coś do zrobienia, i że jest to studnia bez dna jeśli chodzi o inwestycje finansowe. Od kiedy tu mieszkamy już zalało nam basement, i trzeba było zmieniać podłogę, wymieniliśmy podłogi na drewniane na głównym poziomie, przy okazji zrobiliśmy generalne malowanie, trzeba było zainstalować nowy mechanism do otwierania drzwi garażowych, bo stary się zepsuł, i samochody utknęły wewnątrz; wymieniliśmy system klimatyzacyjno-grzejący na bardziej ekonomiczny, zraperowaliśmy zepsutą zmywarkę, co sezon trzeba płacić za czyszczenie rynien na dachu… i tak dalej, i tak dalej. Jak jedną rzecz się zrobi, to coś nowego pojawia się na horyzoncie. I choć naprawdę lubię nasz dom i związałam się z nim niesamowicie w tym krótkim czasie to… czasem tęskni mi się za mieszkaniem i za tym jakie było mało wymagające.
W każdym razie własnie zakończył się nasz najnowszy projekt domowy, który trwał całe 10 tygodni. W zeszłym roku po bardzo mokrej wiośnie, mieliśmy niesamowity problem z irygacją na podwórku za domem; cała powierzchnia została podtopiona, teren został całkowicie przekształcony przez miesiącami stojącą wodę, i nasza działka, która niegdyś wyglądem przypominała leśną polanę, zamieniła się w bagnisty teren.
Tak nasze podwórko wyglądało kiedy wprowadziliśmy się tutaj 3 lata temu.
A tak wyglądało w połowie maja tego roku, w czasie wyworzenia błota i gliny, i instalacji rur odpływowych.
W pierwszej połowie lipcja pojawiło się światełko na końcu tunelu, kiedy podwórko nadbrało kształtu i zostały przywiezione nowe roślinki.
A tak wygląda skończony projekt 30 lipca – gdzie pod ‚wysuszonym korytem potoku‘ kryją się odprowadzające wodę rury…
i gdzie w pogodny wieczór można będzie odpocząć na kamiennym tarasie przy trzaskającym ognisku…
Teraz tylko trzeba będzie popracować nad psami żeby nie podsikiwały każdego krzaczka i nie próbowały ich podkopywać
"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)
2 komentarze:
Pierwsza klasa - wyglada rewelacyjnie!
ale super się prezentuje!!! warto było czekać:)
jeszcze raz napiszę- ale Ci zazdroszczę tego ogrodu!!!! :)
Prześlij komentarz