Miałam pisać częściej, a tu prawie cały miesiąc minął od mojego ostatniego postu. Ale tym razem to nie z lenistwa, tylko naprawdę nie ma o czym pisać; nic a nic się nie dzieje.
Dzisiaj są mojej babci urodziny, no przypomniała mi się pewna historia z tym związana.
Otóż babcia urodziła się w środę popielcową. Kiedy babci mama (a moja prababcia) dożyła sędziwego wieku i nie kojarzyła już najszybciej, co roku składała babci życzenia urodzinowe w popielec, a nie 26 lutego. Jak prababci zabrakło, to my – wnuczki przejeliśmy tę ‚tradycję‘ – trochę dla żartu, trochę z sentymentu.
W tym roku popielec był tak wcześnie, że zupełnie zapomniałam o telefonie do babci. Jak mi się przypomniało to było już po, wiec przy okazji wysyłania życzeń na prawdziwe urodziny, przeprosiłam babcię za moja ‚popielcową gafę‘ i niezadzwonienie. No i muszę wam powiedzieć, że moja rodzina czasem chyba myśli że jestem niespełna rozumu… pomimo faktu że jakimś cudem, udało mi się dojść do czegoś w życiu… no i może nawet zostanę lekarzem ;). Jak tylko list urodzinowy doszedł do babci, cocia która mieszka z babcia, napisała do mnie e-maila że babcia dziekuje za pamięć; no i dodała od siebie że nie zapomniałam o babci urodzinach, bo przecież w tym roku nie wypadały w popielec… no i cały wywód na temat kalendarza, i jak to popielec jest świętem ruchomym, i akurat w 1936 roku jak babcia się urodziła wypadł 26 lutego, ale w tym roku wyszło inaczej…
No a skoro już przy kalendarzu to… dzisiaj zrobiłam sobie ‚więzienny kaledarz‘ na którym będę odliczała dni do mojego wyjazdu do domu! Bilety zakupione na 1 czerwca… tak więc do mojego wylotu zostało 96 dni! To już całkiem niedłuo… przeważnie moje odliczanie zacznało się od trzycyfrowych numerów ;).