"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

środa, 7 marca 2007

Weselej w domku


Od czterech dni mamy w domu nowego czworonoga! Wabi się Shiva, ma około dwóch lat (chyba) i jest przezabawna! Wiek niepewny, bo psiak został adoptowany ze schroniska. Więc tak naprawdę nikt nie wie o niej za wiele. Oprócz tego że na początku zimy ktoś ją znalazł zagubioną, ciągnąc smycz po śniegu. Wcześniejsi właściciele wyrzucili ją z domu, najprawdopodobniej wkrótce po tym jak się oszczeniła. A nam już tak smutno było bez psa w domu, i powoli pogodziliśmy się z odejściem Russi (co nie znaczy że nie jest nam smutno od czasu do czasu), więc postanowiliśmy postarać się o nowego zwierzaka.

No i teraz – uwaga! Ile zachodu z adopcją (a nie przygarnięciem) psa w tej Ameryce. Może teraz już podobnie i w Polsce jest, chociaż kiedyś to pamiętam, że jak się przygarniało psa ze schroniska, to jeszcze całowali człowieka po rękach że chciał wziąć. Znaleźliśmy Shivę przez internet, na stronie organizacji, która pośredniczy w znajdowaniu kotów i psów. Szukaliśmy względnie młodej suki – oczywiście Pit Bulla. Jak zobaczyliśmy jej zdjęcie, nie mogliśmy się oprzeć i wypełniliśmy podanie. A w tym podaniu to pytań prawie 40. I to jakie szczegółowe! Pytali się o nasze podejście do tresury psa, troche wiedzy ogólnej o zdrowiu i chorobach psich, dużo pytań o wcześniejszym piesku. Koniecznie trzeba było podać liste osób, żeby mogli sprawdzić nasze referencje – łącznie z naszym weterynarzem, u którego leczyliśmy Russię. Po wtępnym zweryfikowaniu naszego podania, zostaliśmy zaproszeni na ‘adoption event’, który co tydzień w sobotę odbywa się w jednym ze sklepów zoologicznych. Tam oprócz Shivy (jeszcze wtedy miała na imię Beulah, ale jako że nie była przyzwyczajona do tego imienia, to zmieniliśmy), spotkaliśmy także dwa inne Pit Bulle, które nam się podobały, i milion innych psów, którymi my akurat nie byliśmy zainteresowani! Przeprowadzono z nami dwie niezależne rozmowy kwalifikacyjne. Musiały pójść dobrze, bo w środe przyjechał do nas wolontariusz na inspekcję mieszkania – czy aby na pewno bezpieczne dla psa. W końcu w kolejną sobotę mogliśmy w końcu jechać odebrać naszego nowego czworonoga! (A tak swoją drogą to tutaj czasem trudniej jest zaadoptować psa niż dziecko. Pracuję z kobietą, która ma jedną adoptowaną córkę, a adopcja psa nie doszła do skutku z jakiś powodów).

Zanim do nas przyjechała, wybraliśmy się w piątek wieczorem na zakupy, żeby kupić psią wyprawkę! A to nowe zabawki, a to łóżko, a to jedzonko...kasy wydaliśmy nie z tej ziemi. No ale w końcu piak jest tego warty. Z resztą taki duży wydatek to tylko jednorazowa sprawa.

Shiva jest cudowna...; choć jak to Mike określił – anti-Russia! Tzn. więszkość nawyków ma zupełnie odwrotnych niż nasz poprzedni pies: zaczynając od jedzenia, poprzez spacery, do spania. Musimy ją trochę wychować, bo po tym jak siedziała w schronisku w klatce przez tyle czasu, to teraz brakuje jej delikaności. Jest strasznie nieokrzesana....ale to wszystko z miłości, a nie ze złości. Już się nauczyła swojego imienia, i przyzwyczaiła się do nas...a my do niej. Choć sporo czasu nam zajmie dopracowanie jej pozostałych manier.

Już nawet oglądaliśmy drugiego pieska – tez suczkę, i tez Pit Bulla. I nawet dwie ‘dziewczynki’ się spotkały. Myśleliśmy żeby od razu zaadoptować dwa, ale chyba jednak narazie się nie zdecydujemy. Wolimy się upewnić, że Shiva już się oswoiła z nami i z mieszkaniem, a później ewentualnie pomyślimy o towarzyszce dla niej.

Brak komentarzy: