"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

środa, 30 września 2009

Ponad dwa tygodnie minęło od kiedy skończyłam psychiatrię, choć wydaje się że całe wieki… przynajmniej sądząc po ilości doświadczeń które zdobyłam na ginekologii między „wtedy a teraz“. Mam jednak jeszcze jedną historię do opowiedzenia, która wydarzyła się podczas mojej poprzedniej rotatcji.
Nasz zespół otrzymał prośbę o konsultację w sprawie kobiety, która usiłowała samobójstwa przedawkując na paracetamolu (ponad 200 tabletek). Nie mogliśmy dokonać ewaluacji pacjentki, ponieważ była na respiratorze w stanie śpiączki farmakologicznej. Do dzisiaj mnie mogę wyjśc z podziwu jak często psychiatrzy są wzywani do „przebadania“ nieprzytomnych pacjentów… co oczywiście całkowicie mija się z celem. No bo jak można wydać opinię o stanie psychicznym pacjenta z którym nie można zamienić nawet słowa? Ale nie w tym cała sprawa.
Jedno przedawkowanie paracetamolu może zniszczyć wątrobę szybciej niż całe lata alkoholizmu. O dziwo, jednak, wątroba naszej pacjentki sprawowała się bez zarzutów – przynajmiej na to wskazywały enzymy wątrobowe. A w stan śpiączki farmakologicznej została wprowadzona, bo miała niską saturację tlenu, a intubacja przytomnego pacjenta nie wchodzi w grę. Nasza konsultacja więc ograniczyła się do notatki że będziemy do dyspozycji jak pacjentka zostanie wybudzona. Na następny dzień zalogowałyśmy się do elektronicznej bazy danych żeby zobaczyć jak nasza pacjentka się czuje i nasze zaskoczenie sięgnęło granic kiedy zobaczyłyśmy poranny wpis pt. „Discharge“ (wypis ze szpitala); byłyśmy z dziewczynami pewne podziwu że intubowana poprzedniego dnia pacjentka tak szybko doszła do siebie i ją wypisali. Kliknęłyśmy na ten wpis i przeczytałyśmy: „Czas zgonu – 5:53; przyczyna zgonu – zachłystowe zapalenie płuc“…
Nawet po paru tygodniach nie umiem ubrać w słowa tego co wtedy czułam. Tak naprawde ta kobieta nie była nawet moją pacjentką, na nawiązałam z nią żadnej więzi… a mimo wszystko te czarne litery na białym tle zrobiły na mnie piorunujące wrażenie.
A swoją drogą, życie jest bardzo ironiczne – ktoś kto po raz piętnasty (Tak! To nie pomyłka) próbuje popełnic samobójstwo przedawkowując panadol, umiera na zapalenie płuc, a nie z powodu uszkodzenia wątroby!!!

1 komentarz:

thern pisze...

brrr...
Tak bardzo chciała śmierci, aż ta przyszła.. smutne i przerażajace... :(