"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

środa, 29 lipca 2009

Moje wakacje już się skończyły i… nawet nie napisałam ani razu. Ale opiszę wszystko na raty; tylko nie pokolei, bo sama już nie wiem co było najpierw a co później, ale jakie to ma znaczenie.

Dzisiaj rozpoczęłam oficjalnie trzeci rok. Narazie tak nieformalnie – trzy dni ‚orientation‘. Dostałam własny pager, identyfikator szpitalny, kod dostępu do elektronicznych kart pacjentów; nauczyłam się dawać zatrzyki domięśniowe i cewnikowania kobiety i mężczyzny (te trzy ostatnie na manekinach w laboratorium symulacyjnym). Powinnam była się nauczyć pobierać krew – tym razem na prawdziwym człowieku, ale ta część nie poszła już tak gładko. Ale tak to jest jak dwie baby pracują w parze. Najpierw ja pobierałam krew koleżance. Niby że wkłułam się w żyłę, ale jak manewrowałam podłączając probówkę, to poruszyłam igłą i moja pacjentka się wzdrygnęła, a ja spanikowałam że ją boli i wyciągnęłam igłę. W odwrotym kierunku było podobnie. Koleżanka wkłuła sie we mnie, ale niestety ja z moim drastycznie obniżonym progiem bólu, chyba bardziej profilaktycznie niż z potrzeby westchnęłam zbyt głośno i ona również spanikowała i wyciągnęła igłę zanim zdążyła pobrać próbkę krwi. Miejmy nadzieję że moi prawdziwi pacjenci będą bardziej cierpliwi... albo że ja nie będę taka nadwrażliwa.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Boże drogi, nie "pacjętka" tylko "pacjentka" - kłania się szkoła podstawowa! Do takiego lekarza trudno mieć zaufanie, bo analfabetyzm takowego nie budzi!
Alicja

madkasia pisze...

Dziękuję bardzo za uwagę, chociaż mogłoby się obyć bez złośliwości!
Jako lekarz będę miała ten przywilej że będę mogła pisać doktorskim pismem, i jak będę chciała to mogę nawet pisać ogurek przez u zamiast 'ó', albo cherbata zamiast 'h' i nie będzie tego widać.
Na szczęście nikt nie będzie mi płacił za znajomość polskiej ortografii, tylko medycyny i fizjologii!