Mój ogródek jednak nie okazał się takim wielkim sukcesem jak na początku mi się wydawało. Owszem warzywka wykielkowały i nawet zaczęły rosnąć, ale na tym się skończyło… Musiałam zrezygnować ze szpinku, który wg opisu na torebce z nasionkami jest rośliną zimnolubną, i powinien być sadzony jak tylko minie ryzyko mrozów, a później dopiero jesienią jak letnie upały się skończą. Może jesienią będę miała więcej szczęścia, bo wiosna w Virginii zdecydowanie nie sprzyja szpinakowi – chłodnej pogody wystarczyło tylko na wykiełkowanie, a później zrobiło się lato na całego i po ptakach. Pozostałe warzywka jakoś rosną powoli – może doczekam się rzodkiewek i sałaty. Wczoraj wsadziłam trzy krzaki pomidorów i kilka papryk. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Fasola rośnie jak na drożdzach – więc przynajmniej tyle z tego dobrego.
No i posadziliśmy kwiatki przed domem. Wygląda na to, że te wymagają zdecydowanie mniej cierpliwości niż ogródek warzyny, i już po trzech dniach pączki zaczęły się rozwijać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz