Taki troche niemrawy ten śnieg, no ale lepszy niż nic. W planach i tak miałam na dzisiaj nie pojechanie do szkoły i uczenie się w domu, tak więc nawet nieźle się złożyło – bo pewnie bym jechała i jechała… i całkiem możliwe że nie dojechała na czas, biorąc pod uwagę umiejętności tutejszych kierowców.
W godzinie ‚lunchowej‘ zrobiłam sobie przerwę w nauce i wybrałam się z Shivą na mały spacer. Na początku trudno ją było przekonać do zabawy w śniegu – nie wiem czy psy mają aż taką dobrą pamięc – ale całkiem możliwe że boi się że znowu zostanie porzucona – bo jak ją adoptowaliśmy to w schronisku nam powiedzieli że znaleźli ją wyziębioną i wygłodzoną, i powłóczyła smyczą po śniegu. No i w sumie od tamtej pory mijają teraz dwa lata, ale tak naprawde to nie było takiego prawdziwego śniegu od tamtej pory. A może po prostu średnio jej się na początku podobał świat pokryty zimnym, lepkim, białym CZYMŚ. Grut że w końcu trochę dała się przekonąć i tak się rozbiegała że nawet mnie przewróciła z tej całej radości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz