Nie bez powodu nazywaja Chicago ‘Wind City’. Prosze zobaczyc!
Miasto bardzo mi sie spodobalo. Przede wszystkim dlatego ze bylo czyste i zadbane.
I nie takie oszalamiajace jak Nowy Jork.
Bylam na szczycie Sears Towers – najwyzszego obecnie budynku w Stanach, ale wrazenie nie bylo nie wiadomo jak ‘dech w piersiach zapierajace’. Przede wszystkim dlatego ze bylam kiedys na Twin Towers (World Trade Center), ktore przeciez byly wyzsze...a pozniej kilka razy na Empire State Building, ktory tylko troche ustepuje wysokoscia. Widok ladny, ale sama wysokosc juz nie robi takiego wrazenia! No i mogliby umyc okna, bo dobrych zdjec przez te brudne szyby nie bylo jak zrobic!
Podobno Chicago to jedno z niewielu miast, ktore bylo zaplanowane zanim je zbudowano. Jazda samochodem po centrum pelnym trzy-poziomowych ulic graniczy niemal z cudem. Pod wzgledem architektonicznym miasto jest perelka nowoczesnosci. I naprawde bardzo ladnie te budynki sie ze soba kompnuja.
Jeden z niewielu starych budynkow, ktore przetrwaly pozar w 1871 rok to Chicago Water Tower!
Najbardziej podobala mi sie wycieczka statkiem po rzecze Chicago. Pieknie to wszystko wygladalo z wody. Nie wiem ile to miasto ma mostow, ale wiem ze samych ruchomych/ zwodzonych jest 52!!! Moznaby powiedziec ze unowoczesniona kopia Wenecji.
Wyglada na to ze polska czcionka z mojego komputera zniknela zagadkowo. Niby ze jest, ale jakos jej nie mozna uruchomic. Mike znalazl na moim dysku robala (‘worm’), wojowal z nim pare ladnych godzin, pousuwal wszystkie podejrzane pliki, scan nie znalazl juz zadnych wirusow, niby ze maszyna chodzi szybciej i sprawniej, a polskich literek jak nie bylo, tak nie ma. W miare mozliwosci bede korzystala z jego komputera, a tym czasem trzeba sie obyc bez ogonkow i kreseczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz