Jakoś wcale nie czułam się jak w szkole medycznej przez pierwsze dni tej ‘Orientation’. Nowi ludzie, nowe miejsca, ale jakoś tak nie docierało to do mnie jeszcze. Mała zmiana nastąpiła już wczoraj. Z samego rana rozdawali nam notatki/ skrypty do pierwszego bloku w czasie którego będziemy mieli 3 przedmioty! Wyobraźcie sobie moje zdumienie, kiedy odebrałam ponad półmetrowy i ponad 4 kilogramowy stos 1400 !!! stron suchej wiedzy!
Później mieliśmy wykład na temat profesjonalizmu w medycnie. Zanim rozpoczęliśmy dyskusję obejrzeliśmy krótki film dokumentalny; w tym filmie ojciec który stracił małego synka w wyniku błędu w sztuce lekarskiej przemawiał do lekarzy z tego ‘feralnego’ szpitala. Duże audytorium, przyciemnione światła, przed nami tylko ogromny ekran i ten zdesperowany człowiek przemawia do nas w drugiej osobie! Naprawdę czułam się jakby każde słowo było skierowane właśnie do mnie!
Dzisiaj jednak rzeczywistość szkoły medycznej dotarła do mnie jeszcze bardziej wybitnie. Właśnie dzisiaj odbywała się uroczysta inauguracja, tzw: White Coat Ceremony, na której zostały nam wręczone białe fartuchy lekarskie. Nie przypuszczałam że będzie to wyniosłe wydarzenie. Spotkała mnie jednak miła i niezwykle emocjonalna niespodzianka. Jako że program naszej szkoły został w ostatnich latach zmodyfikowany tak żebyśmy jak najwcześniej stykali się z klinicznym aspektem medycyny, zaczniemy widywać pacjętów już w przyszłym miesiącu. W związku z tym będą nas obowiązywały te same standardy i zasady co każdego lekarza. Dlatego też, ku naszemu zaskoczeniu, tuz po odebraniu fartuchów, składaliśmy przysięgę Hipokratesa! I naprawdę uświadomiłam sobie że to naprawdę się dzieje, że jestem w szkole medcznej, że kiedyś będę lekarzem, i że spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność (na którą nie byłam gotowa aż do momentu odebrania dyplomu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz