pisałam i nie pisałam. Ale mam wytłumaczenie na to. Najpierw miałam nauki po uszy, bo nie chciałam zawalić ostatniego semestru. W końcu ponad tydzień temu skończyłam studia. Ale nawet jakoś specjalnie nie mogłam się tym cieszyć...w wieku 27 lat to powinnam już prawie dorobić się doktoratu, a nie dopiero magistra odbierać. A poza tym wiedziałam że to tylko mały kroczek w porównaniu z latami edukacji, które jeszcze mnie czekają...no bo nawet jakbym miała nie zostać tym lekarzem, no to trzeba by było iść dalej do szkoły bo z magistrem z biologii, to za wiele bym nie osiągnęła. Później zrobiło mi się strasznie smutno, że 15 maj minął a ja wciąż nie zostałam przyjęta do żadnej szkoły medycznej. Wpadłam w ponuracki nastrój i zarejetrowałam się na egzamin do szkoly medycznej na 16 sierpnia, kupiłam sobie nowy zestaw książek i egzaminów próbnych, zabrałam się za powolne wypełnianie aplikacji do szkół medycznych na przyszły rok, i zaczęłam szukać pracy. Znalazłam pozycję w firmie, która pośredniczy w transplantach organów i tkanek, jako technik do odzysku tkanek do przesczepów, i miałam mieć rozmowe o prace w przyszłym tygodniu...
...ale wygląda na to że będę musiała wszystko poodwoływać i odkręcać kota ogonem, bo dzisiaj wyjęłam ze skrzynki list z propozyją studiowania w Eastern Virginia Medical School!!! Tak więc panie i panowie! Kasia zostanie Doctor Kasią w roku 2011!!!
A najbardziej szczęśliwy z tego powodu to jest Mike! Cieszy się podwójnie – nie tylko z mojego osiągnięcia, ale także z tego że moje narzekania, płakania, ciągłe proszenie o pomoc w pisaniu podań w końcu się skończy.
No i prawo Murphiego jak zwykle się sprawdziło...najpierw tyle strachu o szkołe, studia, pracę...a teraz studia, i praca i wszystko na raz zaczęło się układać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz