"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

piątek, 6 kwietnia 2007

Olśnienie


W zeszły weekend bylo przecudnie! – tylko jakoś nie miałam czasu napisać wcześniej. Pogoda niesamowita, szorty i sandałki, kwitnące wiśnie dookoła. Widziałam że wszędzie biało-różowo, ale jakoś tak nie miałam czasu się tym całym urokiem rozkoszować, aż późną nocą wzięłam psiaka na spacer, i zobaczyłam jedno takie drzewo wiśniowe, całe okwiecone, w poświacie latarni! Od razu pobiegłam do domu po aparat i statyw, i zrobiłam małą sesję fotograficzną.

A w tym tygodniu dla odmiany znowu mamy zimę! No prawie, bo bez śniegu, chociaż jeśli wierzyć synoptykom to ma dziś w nocy spaść kilka płatków. Przylecieli na na Wielkanoc Mika rodzice - dawno już u nas nie byli (chyba 1,5 roku), więc dosyć wyjątkowe te święta. Jutro zamierzamy wybrać się na oglądanie kwitnących wiśni w Waszyngtonie – bo nawet jak czasem bywali tutaj wiosną, to zawsze nie w czas – albo za wcześnie, albo za późno. Miejmy nadzieje że mróz tej nocy nie obmrozi pozostałości kwiatów.

Rzadko kiedy miewałam ochotę na słodycze, aż do czasu gdy zaczęłam pracowaću lekarza. Zawsze tam jest tyle słodkości, że trudno się oprzeć. W związku z czym prawie samo przez siebie się rozumiało, że tegoroczne postanowienie wielkopostne polegało na odstawnieniu słodyczy! Już nie mogę się doczekać niedzieli, bo nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam takie zapotrzebowanie na cukier.

No i jeszcze jedno! Nie mogę się doczekać czerwca! Na początku lecę na 5 dni do Chicago! Bilety na samolot kupione, hotel zarezerwowany (część czasu będę w hotelu, a część u koleżanki).

Zawsze miło jest odliczać dni to czegoś.Życzę wszystkich wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa!

Brak komentarzy: