Moje długo upragnione wakacje w końcu nadeszły. Ostatnie
były w lutym, czyli 7 miesięcy temu. Tym razem postanowiliśmy wybrać się w
miejsce gdzie wszystko toczy się powolnym tempem, gdzie nie trzeba biegać od
zabytku do zabytku... tylko po prostu być. No idą chcieliśmy żeby było to
gdzieś w Ameryce, żeby nie stracić połowy mojego tygodnia na podróż tam i spowrotem.
Tak więc usiedliśmy z mapą, wyeliminowaliśmy miejsca w których byliśmy, oraz
duże głośne miasta... i padło na dziki zachód!
---------
My long awaited vacation has finally arrived.
The last one was in February – more than 7 months ago.
This time we wanted to go to a quiet relaxing place; where we wouldn’t have to
run from one attraction to another; we just wanted to be in the place and take
it all in. We also wanted to be somewhere in the continental US, so we didn’t
have to waste 2 or 3 days out of my one week to get there. Some time in August, then, we sat down with a
map, and eliminated all the places we’ve been to, as well as huge, loud cities…
And so we ended up choosing … the Wild West.