"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Zadziwiające jak tętniący życiem w ciągu dnia szpital zmienia się w ciche i wyludnione miejsce wieczorem. Te same korytarze jakby zupełnie inne... i takie tajemnicze; tylko ER (pogotowie) funkcjonuje jakby nigdy nic, zupełnie nieświadome upływu czasu.

Własnie widziałam mojego pierwszego pacjenta tej nocy - młodego chłopaka z historią schizofrenii od kilku lat, który przyszedł zdesperowany głosami które bezustannie przypominają mu jak został kilka lat temu zgwałcony przez ducha zmarłego przyjaciela rodziny - Franka.
Niesamowite jak wiele może zmienić się w ciągu miesiąca. Zanim rozpoczęłam moje praktyki na psychiatrii martwilam się czy będę umiała rozmawiać z pacjentami o ich (czasem całkiem przedziwnych) problemach; czy będę wiedziała jak bez żenady zadawać 'trudne' pytania. A dzisiaj wyimaginowany Franky wcale nie budzi we mnie ździwienia. Bez problemu pytam kobiety w ciąży ile kokainy używa i skąd bierze na to pieniądze, a kiedy ona informuje mnie że z prostytucji, ja z zimną krwią pytam czy uprawia seks z mężczyznami, kobietami czy obojgiem.
Widziałam kobietę z chorobą psychosomatyczną która przeszła 56 operacji w swoim życiu.
2 tygodnie temu przyjęłam na oddział dziewczynę z Pakistanu w tak zaawansowanym stadium schizofrenii katatonicznej że przestała mówić ponad 3 lata temu i żyła całkowicie w swoim własnym świecie. Do szpitala została przywieziona dopiero jak odmówiła jedzenia i picia; a dzisiaj obserwowałam ją w trakcie terapii elektrowstrząsowej (która nie ma absolutnie nic wspólnego z barbarzyńskimi praktykami z horrorów) i muszę przyznać że po trzech zabiegach widać pozytywne zmiany w jej zachowaniu.

OK! Czas na drzemkę! Nie jestem jeszcze zmęczona, ale w trakcie tego ostatniego miesiąca nauczyłam się również że w czasie nocnego dyżuru śpi się jak można, bo potem można nie móc jak się zachce.

1 komentarz:

thern pisze...

a tą psychiatrię to sama wybierałaś, czy to taki przydział ze szkoły?
Ja jak bylam w lutym w szpitalu (ale oczywiscie jako pacjent a nie lekarz:)), to tez zauwazylam, ze wieczorami i w nocy szpital calkowicie się zmienia.. słychac tylko westchnienia pacjentów..