Ach! Co to były za Święta?! Ciężko będzie je pobić w przyszłości! Niewątpliwie najlepsze jakie do tej pory przeżyłam! Po raz pierwszy rodzinne święta odbywały się u nas ze mną w roli pani domu! Roboty było niesamowicie dlużo! Przygotowania kulinarne do wigilii trwały trzy dni! Ale z czterema kucharkami poszło o wiele sprawniej niż myślałam (i tu powinno się znaleźć zdjęcie nasz lepiących pierogi w kuchni, ale okazało się że zamiast zdjęcia ktoś nakręcił filmik, który i tak nie wyszedł). No a w dodatku zestaw moich nowych garków z Williams & Sonoma na które chorowałam od lat i których zupełnie się nie spodziewałam w prezencie gwiazdkowym, sprawdził się doskonale (bo Mikołaj tak to wszystko sprytnie wymyślił że garki czekały na mnie w kuchni w poranek gdy wielkie gotowanie się zaczęło). Najbardziej tymi naszymi przygotowaniami zmęczyli się ‚tatusiowie‘!

W końcu po raz pierwszy udało mi się przekonać Mika do żywej choinki! Była piękna i pachniała nadzwyczajnie!
Pewnie nie robiła takiego wrażenia jak ta pod Białym Domem…
albo pod Rockefeler Center w Nowym Jorku
... ale ta była nasza i… bardziej specjalna. No i podczas naszej wyprawy do NY w końcu udało mi się po raz pierwszy zobaczyć lodowisko w Central Parku! Tak więc mogę skreślić kolejną rzecz z mojej listy miejsc/ rzeczy do zobaczenia.
Ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Rodzinka rozjechała się w zeszły weekend i wszystko wróciło do ‚normalności‘ – ja po uszy w nauce, tym razem w kardiologii; Mike również rozpoczął nowy semestr w zeszłym tygodniu! Życzę wszystim czytelnikom mojego klikania Do siego roku!!! (zawsze myślałam że to się pisze łącznie, ale najwyraźniej się myliłam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz