Nie będę nawet próbowała ubrać w słowa moich doświadczeń ostatniego tygodnia – słowa są zbyt małe i niedoskonałe. Nie można w kilku linijkach tekstu wyrazić radości pięciolatka, który założył na nogi pierwszą parę butów; nie da się ubrać w słowa nadziei matki, która oczekuje uzdrowienia małego dziecka z gruźlicy; trudno opisać dziecięce oczy tańczące na widok… baniek mydlanych.
Czas spędzony z dziećmi, których życie pomimo ubóstwa i prostoty jest radosne i … piękne, ubogacił nie tylko ich, ale przede wszystkim nas! Każdy z nas podczas tej wyprawy poszerzył nie tylko horyzonty światowe, ale przede wszystkim nauczyliśmy sie wiele o sobie samych i o sobie nawzajem!
Myślę że fotografie lepiej opowiedzą historię naszej misji… W kilku zdaniach tylko postaram się wprowadzić was w klimat Taishy!
Taisha na południu Ewkadoru jest jedną z wielu wiosek w Dżunglii Amazońskiej zamieszkałej przez ludzi rasy Shuar. Taisha jest w większości samowystarczalną społecznością; większość ludzi zajmuje się uprawą roli i rzemiosłem. Taisha nie ma dróg, i jedyne połączenie ze światem istnieje dzięki prywatnym awionetkom i samolotom wojskowym (w pobliskiej bazie militarniej).
Życie w Taishy toczy się spokojnie – jakby czas w ogóle nie istniał. Dzień trwa od 6:30 do 18:30, i pomimo iż elektryczność jest dostępna między 6:30 a 22:00, wielu ludzi udaje się na spoczynek wraz z zapdnięciem zmroku.
Główna ulica Taishy

Dzieci oczekujące na nas przed szkołą


Tradycyjny taniec Shuar podczas oficjalnego powitania

Kto by pomyślał że bańki mydlane mogą sprawić tyle radości?

Pewnie nie często zdarzają się takie smakołyki :)

Dzieci podczas zabawy

Tuż przed naszym wylotem z Taishy, dzieci na lotnisku oglądały ostatnie kreskówki Disneyowskie

Takim oto samolocikiem lecieliśmy z Macas do Taishy! Trzy samoloty były potrzebne do przetransportowania naszej 9-cio osobowej ekipy z 19 torbami! W drodze powrotnej, po opróżnieniu bagaży wystarczyły tylko dwa :)

Oprócz wszelkiej maści owadów i pająków (z tarantulami włącznie), spotkaliśmy kilka miłych żyjątek - takich jak małpki czy pancerniki (zdjęcie pancernika zostało zrobione w 'cywilizowanej części Ekwadoru! Niektóży lubią psy i koty, inni mają bardziej egzotyczne upodobania)


Jednego popołudnia podczas pobytu w Taishy bybraliśmy się na przejażdżkę do dżungli


Tuż po przylocie do Quito, mieliśmy podróżować około 8 godzin do Macas, gdzie czekały na nas awionetki do Taishy. Niestety w środku nocy, na pustkowiu autobus zatrzymał się w totalnej ciemności i... okazało się że lawa wulkaniczna zablokowała drogę i trzeba było czekać do rana na usunięcie blokady! Kiedy o świcie obudziliśmy się u podnóża wulkana Tungurahua, szybko zapomnieliśmy o naszym opóźnieniu!

Andy są przeogromne

Quito ma niesamowitą architekturę i atmosferę. A widoki zapierają dech (dosłownie i w przenośni! (przy wysokości ponad 3000 mnp zawroty głowy były gwarantowane! Przy tak rozrzedzonym powietrzu nawet w pozycji siedzącej serce o mało mi nie wyskoczyło przy pulsie 120 / min).

