"The longer I live, the more I realize the impact of attitude on life. Attitude is more important than facts. It is more important than the past, than education, than money, than circumstances, than failures, than successes, than what other people think or say or do. It is more important than appearance, giftedness, or skill. It will make or break a company... a church... a home. The remarkable think is we have a choice every day regarding the attitude we will embrace for that day. We cannot change our past... we cannot change the fact that people will act in a certain way. We cannot change the inevitable. The only thing we can do is play on the one string we have, and that is our attitude. I am convinced that life is 10% what happens to me and 90% how I react to it. And so it is with you... we are in charge of our attitudes." (from 'Attitude' by Charles Swindoll)

wtorek, 15 lipca 2008

Kamienica Nerkowa

No wiec nasz ostatni weekend nie był taki jak to sobie do końca zaplanowaliśmy. W piątek Mika zespół miał mieć wieczorem koncert, ale nic z tego nie wyszło. W sobotę trzeba było zrezygnować z naszych planów towarzyskich, niedziela też gdzieś prześliznęła się między palcami.

Już z samego rana w piątek tuż po dotarciu do pracy mój mąż zadzwonił do mnie i oświadczył że jest na pogotowiu. Zanim tam dotarłam, już był po badaniach, rentgenach, tomografii i okazało się że ma 4mm kamień w lewym moczowodzie (co tu dużo mówić; dosyć pokaźny okaz!). Napakowali w niego narkotyków, bo jakby nie było duży kamień nerkowy to jeden z najgorszych bólów jakie są, i przywiozłam go do domu. Niby że taki kamyk może zejść w każdej chwili: za godzinę, za trzy… no ale może i za dwa tygodnie. Jak się będzię upierał cały miesiąc, to dopiero wtedy usuwają chirurgicznie.

W każdym razie w tej chwili mija piąty dzień i narazie bez powodzenia. Czasem jest lepiej, czasem gorzej; najważniejsze że przez większość czasu bół udaje się utrzymać w ryzach... z wyjątkiem momentów kiedy Mike postanawia udawadniać jakim to jest bohaterem i że poradzi sobie sam bez ‚pain killerów‘. Miejmy nadzieję że zanim się obejrzymy będzię po problemie.

niedziela, 13 lipca 2008

Słodkie lenistwo

Ostatnie dwa tygodnie upłynęły pod znakiem lenistwa i… odpoczynku. Ponadrabiałam trochę zaległości w spaniu… raczej rzadko zdarza mi się spać po 8-10 godzin na dobę (no ale w końcu od tego są wakacje), w czytaniu, w serialach… w ciągu ostatniego tygodnia obejrzałam trzy sezony ‚24‘. Teraz jestem na bierząco i gotowa na styczeń do oglądania siódmego sezonu w telewizji! Zapisałam się na siłownię i przynajmniej narazie bywam w niej prawie codziennie, zaczęłam się uczyć hiszpańskiego…

Wracając do relacji z Polski…
Ponownie udało mi się odwiedzić Wrocław, który jest wyjątkowo urokliwy latem; no i w końcu oprócz ‚włóczenia się‘ po starówkowych pubach i kafejkach, udało mi się w końcu zobaczyć Panoramę Racławicką i ogród japoński.






Pierwszy raz od wielu wielu lat wybrałam się na północ Polski; odwiedziłam Olsztyn, miasto w którym się urodziłam…



…Grunwald


… Malbork, który naprawdę robi wrażenie, nawet na kimś kto widział już zamek wielokrotnie; moja sugestia na przyszłość: warto byłoby zrobić opcję zwiedzania zamku w 45 minut, albo godzinę; 3 godzinna wycieczka jest poważnym wyzwaniem nawet dla najbardziej cierpliwych i wytrzymałych.



W Gdańsku nie byłam już 13 lat (ostatni raz na wycieczce jeszcze w ogólniaku). Stare miasto jest piękne, ale… brakuje mu klimatu i atmosfery – co jest z resztą nie tylko moją opinią ale i Mika (który urokował Gdańsk na ostatnim miejscu porównując do innych miast które już odwiedził, za Warszawa, Krakowem i Wrocławiem).



No bo powiedzcie sami: jak tu nie mieć sentymentu do warszawsiej starówki?